Chciałam, żeby ta noc się nie skończyła. Byłam naprawdę strasznie zmęczona. Przez wiele godzin musiałam się uczyć do szkoły. Z wytęsknieniem spoglądałam na zegarek, wiedząc, że jest siódma rano i mówiłam sobie "jeszcze tylko minuta...".
- Maja! - usłyszałam nagle głos - Maja, obudź się! Wstawaj!
- Mamo... ja nie chcę... - powiedziałam półprzytomnym głosem. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie były jakieś figurki, plakaty i gadżety z końmi. Musiałam iść do szkoły. Nie po to się tyle uczyłam, żeby teraz dać za wygraną i nie iść do szkoły.
- Maja... Musisz zaliczyć tą odpowiedź z historii. Pamiętaj, że chcesz wygrać te stypendium - powiedziała mi mama.
Właśnie...
Chciałabym naprawdę jeździć konno. Jednak to są też duże koszty. Więc jak zbiorę stypendium, to wszystko będzie w porządku.
Ubrałam się więc na szybkiego do szkoły i zeszłam na śniadanie. Historia miała być pierwszą lekcją, a ja się strasznie stresowałam. W ogóle nienawidziłam odpowiadać przed klasą. Bardzo się stresowałam, a pamiętam jak parę miesięcy temu, w ogóle nic nie umiałam. Do oczu mi płynęły łzy, jednak ja starałam się je powstrzymać. Udało mi się, lecz serce mi nadal mocniej bije, jak odpowiadam na środku klasy. Jak ja dzisiaj dam radę?
Zależy mi na tym stypendium. Wtedy bym mogła nareszcie jeździć konno. Nie wyobrażam sobie, że to może być aż tak blisko. Przez 3 lata, od czwartej klasy, bardzo czekałam na ten dzień. Na pewno nic nie zapomnę, będzie dobrze.
Na pierwszym dzwonku jakoś dziwnie zabiło mi serce, bałam się bardzo tej lekcji. Pamiętam, że usiedliśmy w ławkach, pani sprawdziła obecność i od razu powiedziała:
- Maja, do odpowiedzi.
Wstałam zestresowana, ale wolałam pokazywać, że się nie boję i wszystko umiem.
- Dobrze, Maja - powiedziała pani przeszywając mnie wzrokiem - mam nadzieję, że przygotowałaś się, żebym ci wystawiła piątkę...
Ale jak teraz o tym pomyślę... Te pytania były aż za PROSTE! Wszystko wiedziałam i skończyło się na tym, że dostałam piątkę na koniec i stypendium już praktycznie należało do mnie. Muszę przyznać, że wiedziałam od początku, że się uda, ale inaczej jest myśleć o sukcesie, a inaczej jest osiągnąć sukces.
No, więc chyba byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Zrobiłam to również dla koni, teraz nareszcie mogę jeździć! Naprawdę się z tego cieszę, a w następnym roku zamierzam się jeszcze lepiej uczyć. Co więcej, w pierwszym półroczu w ogóle mi nie wychodziło i myślałam, że mogę sobie pomarzyć o koniach. A teraz to marzenie, ten sen, naprawdę stał się czymś realnym!
Nastał czerwiec. Słoneczne dni jeszcze bardziej sprawiały, że nie mogłam się doczekać pierwszej lekcji. Na podwórku coraz częściej przechodzili uczniowie z naszej szkoły, a ja wciąż marzyłam o koniach. Fajne to było uczucie, gdy słyszałam muzykę poloneza, którego tańczyli na zakończenie szkoły trzeciogimnazjaliści, wiedząc, że dostanę stypendium.
Uwielbiam po prostu wiosenno-letnie chwile w szkole, gdyż są piękne. Wychodzimy na podwórko, biegamy, gramy w piłkę czy w siatkówkę, siedzimy pod altanką... no i oczywiście jest wiosna, jest lato! A to znaczy, że dookoła jest zielono, kwitną kwiaty, jest piękne słońce. Nawet o zachodzie słońca można się wybierać na dwór, tak samo jak i wczesnym rankiem.
Zawsze patrzyłam na te chwile, marząc by kiedyś dosiąść konia i pognać przez lasy i łąki galopem. A teraz to tak nagle się spełni. Te chwile przed moją pierwszą jazdą były dla mnie chyba najwspanialszymi chwilami w życiu (nie licząc oczywiście tych, kiedy jeździłam konno), bo to były oczekiwania na coś dobrego. Na coś, o czym marzyłam całe życie.
Gdy było zakończenie roku, z wyczekaniem wkładałam na siebie strój galowy, aż w końcu popędziłam do szkoły. Pamiętam do dziś, jak była apel, aż w końcu mnie wyczytano. To była naprawdę piękna chwila! Mogłam nareszcie jeździć konno!
Oczywiście musiałam te stypendium jeszcze jakoś uzgodnić z rodzicami, ale i tak się cieszyłam. Za parę dni moje marzenie się spełni.
Pamiętam ten dzień, jakby to było dziś. Zapamiętałam go jako najszczęśliwszy w moim życiu. Kiedy już ruszyły wakacje, na początku lipca, nareszcie pojechałam pierwszy raz do stadniny! Cieszyłam się z tego, jak nigdy. Jechaliśmy samochodem, nawet pamiętam, co wtedy włożyłam. Oczywiście moją ulubioną, różową bluzkę z czarnym koniem, czarne bryczesy, które nie dawno kupiłam i buty do jazdy konnej.
Kiedy wysiadłam z samochodu, wreszcie zobaczyłam stajnię. Była czerwono-biała, a na poddaszu była figurka konia. Zobaczyłam również miejsce, które było ogrodzone bramką, właśnie tam miałam ćwiczyć jazdę konną. Były tam różne przeszkody, to skakania, jak i również dużo wolnego miejsca do kłusu i galopu.
Daleko, prawie przy horyzoncie na trawie można było dostrzec naprawdę wiele koni o różnych maściach i rozmiarach. Nigdy jeszcze nie widziałam takiej stadniny. To, że będę się tu uczyć, wprawiało mnie w wielkie szczęście.
Nagle usłyszałam pewien głos:
- Ty to pewnie jesteś Maja, prawda? - odwróciłam się i ujrzałam mężczyznę, który wyglądał na miłego i kochającego zwierzęta człowieka. Od razu poznałam, że to będzie mój instruktor.
- Tak, to ja - odpowiedziałam - Jaka piękna jest ta stadnina!
- Dziękuję. Fajnie, że będziesz się u nas uczyć.
Chwilę później, pan zapoznał się z moimi rodzicami, a potem wraz z moją młodszą siostrą Klarą, pojechali na zakupy, zostawiając mnie samą z panem.
- Najpierw nauczę cię, jak się trzeba utrzymać na koniu - wyjaśnił instruktor - A tak właściwie, to nazywam się Maciej Zalewski.
- A często upada się z konia, czy raczej nie? - zapytałam się, bo zawsze mnie to ciekawiło, jak jest naprawdę. Moja koleżanka raczej nie miała większych wypadków, właściwie prawie nigdy nie upadała. Ale możliwe, że akurat się tak złożyło, że jej dopisuje szczęście?
- Właśnie nie - odpowiedział pan Maciej - Zależy, kiedy masz szczęście. Tu również duże znaczenie ma wiara w siebie. Pamiętaj, nigdy nie wolno się poddawać.
Miałam teraz już więcej pewności w siebie niż na początku. Na pewno nie będę sobie mówić, przez te wszystkie lata, kiedy będę uczyć się jeździć, że nie umiem albo jestem do niczego. Jak już coś naprawdę się chce, to po ciężkich ćwiczeniach, zawsze się to osiąga.
Wtedy pan Maciej zaprowadził mnie do stajni z końmi.
______
Mój pierwszy rozdział :)
W drugim opiszę dokładnie przebieg pierwszej jazdy. Mam nadzieję, że się spodobał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz